Afera Piebiaka w Ministerstwie Sprawiedliwości. Czego dowiedzieliśmy się do tej pory?
Autor Michalina Kobla - 26 Sierpnia 2019
Afera Piebiaka wybuchła niespodziewanie po głośnej publikacji Onetu z 19 sierpnia. W artykule opisano, jak podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości koordynował akcję ataków między innymi na szefa Stowarzyszenia "Iustitia" Krystiana Markiewicza oraz na sędziego Piotra Gąciarka. Jak się ostatecznie okazało, Piebiak nie był jedyną zamieszaną w sprawę osobą w resorcie.
Afera Piebiaka rozpoczęła poważną debatę zarówno na temat sytuacji w polskim Ministerstwie Sprawiedliwości oraz środowisku prawniczym, jak i na temat wpływu internetowego hejtu jako narzędzia skierowanego przeciw konkretnym osobom publicznym. 19 sierpnia 2019 roku w Onecie ukazał się głośny artykuł pod tytułem "Farma trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości, czyli >za czynienie dobra nie wsadzamy<". Opisano w nim zadziwiające praktyki, których prowodyrem okazał się wiceminister Łukasz Piebiak.
Sędzia, będący prawą ręką Zbigniewa Ziobry, miał koordynować i kontrolować akcję hejtu, skierowaną przeciw szefowi Stowarzyszenia "Iustitia". Działania kobiety o imieniu Emilia, współpracującej z wiceministrem, miały na celu skompromitowanie Krystiana Markiewicza poprzez rozsiewanie plotek na temat jego życia prywatnego. Emilia działała na portalach społecznościowych oraz rozsyłała do mediów materiały, którymi chciano ośmieszyć sędziego. Kobieta komunikowała się z Piebiakiem za pośrednictwem aplikacji WhatsApp oraz Messenger, gdzie wspólnie ustalali strategię działania oraz przekazywali sobie dane kontaktowe do dziennikarzy, prawników oraz ich bliskich. Anonimy wysłano też do wszystkich oddziałów Stowarzyszenia "Iustitia". Łącznie listów oraz maili rozesłano nawet 2,5 tys., a jeden z nich trafił do samego Markiewicza.
Jak wynika z doniesień Onetu, Piebiak przy współpracy z Emilią przygotował także atak na sędziego Piotra Gąciorka. To właśnie z ich inicjatywy w programie „Alarm!” na antenie TVP1 wyemitowano materiał o prywatnej relacji prawnika z kobietą poznaną przez internet. Sędzia miał pożyczyć jej pieniądze, których ta nie chciała zwrócić po zakończeniu ich znajomości. Zawiadomił więc prokuraturę, a kobieta została skazana przez sąd za wyłudzenie. W TVP sprawę pokazano jednak w całkowicie innym świetle - znajoma Gąciorka miała być jego ofiarą, gdyż zdaniem autora materiału wykorzystał rzekomo swe znajomości do tego, aby wydano wyrok dla niego korzystny.
Z rozmów Emilii z Piebiakiem wynika, że ten wielokrotnie chwalił jej działania i zachęcał do dalszej współpracy. Gdy sprawa wyszła na jaw, wiceminister podał się do dymisji. Niektóre media twierdzą, iż zadecydował o tym sam Jarosław Kaczyński, chociaż Zbigniew Ziobro chciał początkowo bronić bliskiego współpracownika. Rzecznik MS Jan Kanthak przekazał za to, że to właśnie sam Ziobro prosił Piebiaka o odejście ze stanowiska.
Afera Piebiaka zatacza coraz szersze kręgi
Warto zaznaczyć, że Piebiak nie był jedynym pracownikiem ministerstwa, który brał udział w opisywanej akcji. "Haki" na Markiewicza miał bowiem dostarczać Emilii także Jakub Iwaniec, prawa ręka byłego już wiceministra. Sędzia opisywał w rozmowach z kobietą szczegóły prywatnych relacji szefa Stowarzyszenia "Iustitia". Przekazał jej także dane kontaktowe żony jednego z członków stowarzyszenia, z którą Markiewicz miał mieć rzekomo w przeszłości romans. Gdy informacje te ujrzały światło dzienne, rzecznik rządu Piotr Müller przekazał, że Zbigniew Ziobro podjął decyzję o skróceniu delegacji sędziego Iwańca w resorcie.
Ofiarą hejtu koordynowanego przez Piebiaka oraz innych sędziów, komunikujących się w grupie o nazwie "Kasta" na WhatsAppie, paść miała też Małgorzata Gersdorf. Jak podał Onet, pomysłodawcą akcji przeciw Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego okazał się sędzia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego Konrad Wytrykowski. W ramach ataku na Gersdorf Emilia napisała na anonimowym koncie na Twitterze, że zachęca do wysyłania na adres Sądu Najwyższego kartek skierowanych do sędzi. Jak stwierdziła, jej list zawierał hasło: "Kochana Pani Prezes: WYP***DALAJ!!!". Małgorzata Gersdorf przyznała, że otrzymała około trzech tego rodzaju pocztówek, ale nie wie, ile dokładnie przysłano do sądu. Wytrykowski stanowczo wyparł się za to swego rzekomego udziału w akcji, określając medialne doniesienia "wyssanymi z palca bzdurami".
Źródło: Onet
Następny artykuł