Spot Konfederacji zawiera niepełne informacje dotyczące narodowości imigrantów w Polsce. Klip może wprowadzać w błąd
10 maja 2019 roku przedstawiciele Konfederacji opublikowali w internecie spot pod tytułem "Stop masowej imigracji!". Składał się przede wszystkim ze statystyk dotyczących liczby imigrantów przybywających do Polski oraz fotografii osób migrujących do Europy z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Jasno zasugerowano więc, że to przede wszystkim takie grupy otrzymują prawo do legalnego pobytu w naszym kraju lub ich liczba znacznie się zwiększy, jeśli działacze przegrają wybory. W rzeczywistości jest jednak całkowicie inaczej.
Politycy Konfederacji w otwarty sposób sprzeciwiają się Unii Europejskiej, a co za tym idzie także polityce migracyjnej wspólnoty. W spocie przedwyborczym "Stop masowej imigracji!", w którym jako lektor występuje Grzegorz Braun, działacze twierdzą więc, że jeżeli Polacy zgodzą się na unijne propozycje, w kraju wzrośnie przestępczość, z dużą częstotliwością będzie dochodziło do zamachów terrorystycznych, a w miastach będą się tworzyły imigranckie getta.
Działacze posłużyli się także statystykami, mającymi ukazywać hipokryzję rządzącego Prawa i Sprawiedliwości, którego politycy akceptują fakt, iż do państwa przyjeżdżają duże grupy osób urodzonych poza jego granicami. Przez co najmniej połowę spotu pokazywano fotografie oraz krótkie filmy, uwieczniające ludzi w ośrodkach dla uchodźców, ale także na zachodnioeuropejskich ulicach. Znaczna większość z nich, jeśli nie wszyscy, pochodzili z Bliskiego Wschodu lub Afryki Północnej. Tym samym zasugerowano, że właśnie przedstawiciele tych grup w największej części przybywają lub będą przybywali do Polski i uzyskiwali pozwolenie na stały lub czasowy pobyt. Do tej pory nie jest to jednak prawdą. Poza tym do "wycinków" prasowych o migrantach z Azji Południowo-Wschodniej oraz krajów byłego ZSRR dobrano całkowicie niepasujące fotografie, które były jednak zdecydowanie bardziej widoczne dla internauty, niż znajdujący się obok nich tekst. Ostrzeżenie dotyczące tego, co wydarzy się, jeśli "powtórzymy błędy państw zachodnich", także jest wyrwane z politycznego kontekstu.
Według danych Urzędu do Spraw Cudzoziemców w 2018 roku, "największy wzrost liczby zezwoleń na pobyt dotyczył przede wszystkim obywateli: Ukrainy – o 33,9 tys. do 179 tys. osób, Białorusi – o 4,7 tys. do 20 tys. os., Indii – o 1,9 tys. do 8,8 tys. os., Gruzji – o 1,3 tys. do 2,9 tys. os. oraz Wietnamu – o 0,7 tys. do 12,4 tys. os.". Kolejne miejsca zajęli Rosjanie, Nepalczycy oraz Banglijczycy. Oczywiście do kraju przybyli także Syryjczycy, Irakijczycy, czy też osoby pochodzące z Afryki Północnej, jednak było ich znacznie mniej, niż przedstawicieli wspomnianych nacji.
Trudno więc zaakceptować sugestie Konfederacji, której politycy nie wspomnieli przy pokazywaniu opisanych wyżej fotografii o tym, kto dokładnie przybywa do Polski. Można oczywiście spierać się, czy działaczom nie chodziło o ludzi przyjeżdżających do kraju nielegalnie, przez co nie może ich objąć żaden rejestr. W spocie poinformowano jednak otwarcie, że zaprezentowane statystyki (bez wyróżnionego pochodzenia imigrantów) dotyczą "pozwoleń na pobyt". Te są za to wydawane przez stosowną instytucję, przez co otrzymujące je osoby są uwzględnione w oficjalnych statystykach.
Jeżeli chodzi o dane Eurostatu za rok 2017, którymi najpewniej posłużyli się twórcy klipu Konfederacji, wynika z nich, że do Polski przybyło wówczas 585 439 Ukraińców, 42 756 Białorusinów oraz 7803 Mołdawian. W tym samym roku do Unii Europejskiej rzeczywiście przyjechało ok. 230 tys. Syryjczyków, jednak mniej więcej 2/3 z nich ubiegało się o stały pobyt w Niemczech. Naprawdę mała grupa udała się do naszego kraju. Na pewno była na tyle niewielka, że nie można zestawić jej ze wspomnianymi imigrantami ze wschodu. Na razie nic nie wskazuje także na to, aby osoby pochodzące z Afryki Północnej oraz Bliskiego Wschodu miały zacząć wybierać właśnie nasze państwo jako kierunek swej migracji.