Prof. Flisiak: “Nie ma już kontroli nad epidemią”
Rząd uspokaja w kwestii koronawirusa, zapowiadając kolejne obostrzenia. Tymczasem prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, twierdzi, że nie ma już kontroli nad epidemią i potępia stosowanie testów antygenowych na SOR-ach.
– Długo byłem zwolennikiem podejścia, żeby testować jak najwięcej. Tyle, że testowanie wymaga potem ogarnięcia tłumu osób, które mają pozytywny wynik. Więc jeśli system opieki zdrowotnej ma problem z wchłonięciem 2 tys. przypadków dziennie, to po co robić tyle testów? Jest pewne, że jeśli pojawi się więcej niż 2-3 tys. przypadków przez kilka dni, to system padnie – mówi Onetowi prof. Robert Flisiak, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku oraz prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Czy testy na koronawirusa są wiarygodne?
Ekspert wypowiedział się także o testach antygenowych na szpitalnych SOR-ach, powołując się na wyniki badań prowadzonych w szpitalu przy ul. Wolskiej w Warszawie.
– Z tych danych wynika, że czułość testów antygenowych wynosi 40 proc. Oznacza to, że na dziesięciu pacjentów, którzy są zakażeni, u sześciu wynik tego testu będzie ujemny mimo zakażenia – ocenia prof. Robert Flisiak. W podobnym tonie wypowiadał się dla AntyFAKE.pl Tomasza Dziątkowskiego, wirusolog dr hab. nauk medycznych z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
– Testy antygenowe na SOR-ach miał służyć temu, żeby móc robić triage, czyli szybko i bezpiecznie kierować pacjentów na inne oddziały. Więc na podstawie fałszywie ujemnego testu możemy – w poczuciu bezpieczeństwa – skierować pacjenta z COVIDem na inne sale. I powodować tym samym kolejne ogniska choroby – dodaje specjalista.
Prof. Robert Flisiak podkreśla jednak, że "oczywiście w badanej grupie znalazła się mała grupka osób, u których czułość testu wynosiła aż 80 proc.". Ekspertowi chodzi o pacjentów z bardzo wysoką ilością wirusa w drogach oddechowych.
– Wiem też, że ten rodzaj testów daje też błąd w drugą stronę – pacjentów fałszywie dodatnich. Oznacza to, że jeśli trafia do nas pacjent z innym schorzeniem – na przykład nieprzytomny – ale ma fałszywie dodatni wynik testu na COVID-19, jest od razu transportowany na oddział zakaźny – zwraca uwagę prof. Robert Flisiak.
DZISIAJ GRZEJE:
- Kuriozalna sytuacja: Ministerstwo Edukacji dementuje fake newsa, a internauci grzmią
- Nie dbasz o maseczki? Wstrząsająca historia, która otwiera oczy
– Moim zdaniem testy antygenowe pierwszej generacji, zakupione przez Ministerstwo Zdrowia nie nadają się do niczego – podsumowuje.
Źródło: Onet
Foto: YouTube / Polityka Zdrowotna