Korzystałeś z ładowarki USB w pociągu lub hotelu? Mogłeś paść ofiarą hakerów
Ładowarka USB, którą znaleźć dziś można w pociągach, autobusach, hotelach, czy samochodach do wynajęcia, jest w stanie sprowadzić na korzystające z niej osoby niemałe kłopoty. Jak się bowiem okazuje, negatywny potencjał urządzenia odkryli już światowi hakerzy. Podłączenie swego sprzętu w podobnym miejscu może doprowadzić na przykład do jego zainfekowania lub kradzieży danych.
Ładowarka USB w miejscach publicznych ma teoretycznie ułatwić życie podróżnym w wielu autobusach i pociągach. Coraz częściej stacje znaleźć można także w hotelach oraz wynajmowanych samochodach, co wydaje się pozytywnym krokiem naprzód. Jak jednak zaznaczają eksperci, należy raczej powstrzymać się z korzystaniem z podobnych udogodnień. Lepiej także unikać używania publicznie udostępnionych kabelków ładujących.
Ładowarka USB w miejscu publicznym może nie być bezpieczna
Wiceprezes X-Force Threat Intelligence w IBM Security Caleb Barlow stwierdził w rozmowie z magazynem "Forbes", że decyzja o skorzystaniu z opisywanych stacji do podładowania swojego urządzenia "jest jak znalezienie szczoteczki do zębów na poboczu drogi i podjęcie decyzji o jej użyciu". Specjalista wytłumaczył także:
"Okazuje się, że hakerzy mogą łatwo hakować te stacje, aby przesyłać dane lub instalować złośliwe oprogramowanie na dowolnym urządzeniu, które się z nimi łączy. Zalecam używanie normalnego kontaktu w ścianie i przenośnej ładowarki lub Juice Jack Defender, małego gadżetu, który umieszcza się między urządzeniem a publiczną ładowarką. Dzięki niemu mamy pewność, że między urządzeniami przepływa tylko napięcie."
Eksperci zaznaczają, że szczególnie złym pomysłem jest ładowanie w publicznych stacjach urządzeń, na których przetrzymujemy wrażliwe dane lub materiały. Ich wykradzenie, poza wymienionymi już powyżej negatywnymi skutkami, może bowiem nieść za sobą także ryzyko szantażu.
Źródło: INN Poland