'Jak się spali, to odrośnie i tyle'. Korwin-Mikke promuje nienaukowe twierdzenia ws. pożarów w Australii
Pożary w Australii zwróciły uwagę całego świata ogromem zniszczeń, jakie spowodowały i nadal powodują. Problemu w katastrofie mieszkańców, ale i tamtejszych ekosystemów nie widzi jednak Janusz Korwin-Mikke. Polityk posługuje się przy tym nienaukowymi twierdzeniami.
Pożary, które od września 2019 roku trawią gigantyczne obszary Australii, miały zabić już nawet pół miliarda zwierząt. Zniszczeniu uległo także oczywiście wiele miast oraz wsi, liczni mieszkańcy stracili cały swój dobytek, część z nich niestety zginęła. Ogień niezmiennie rozprzestrzenia się po lasach i buszu, a naukowcy zapowiadają kolejne, jeszcze większe fale uderzeń żywiołu. Zdjęcia oraz filmy z miejsca tych dramatycznych zdarzeń wciąż obiegają sieć, a liczni internauci angażują się w różnego rodzaju zbiórki pomocowe dla Australijczyków oraz działających w kraju organizacji.
Omawiany problem skomentował już między innymi Janusz Korwin-Mikke, którego wpis na Twitterze sprowokował duże kontrowersje. Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na fakt, iż jego treść okazała się całkowicie nienaukowa i spłaszczająca, rozmywająca dramatyczną sytuację, z jaką mamy do czynienia.
"Dawniej rolnicy jesienią wypalali trawy, by mieć potem lepszy urodzaj... ...więc nie rozumiem czemu ekolodzy rozdzierają szaty, że te pożary albo w Brazylii, albo w Australii. Jak się spali, to odrośnie i tyle. Nie trzeba "ratować"! Nie było nas - był las. I często się palił... (pisownia orygialna - red.)"
Pożary w Australii w nienaukowej opinii Janusza Korwin-Mikkego
Przede wszystkim naukowcy zaznaczają obecnie, że pożary w Australii mają związek z postępującymi zmianami klimatycznymi, wywoływanymi w ogromnej mierze przez działania człowieka. Jak twierdzi David Karoly z Uniwersytetu w Melbourne, bardzo wysokie temperatury oraz rzeczone pożary w kraju nie mają już wiele wspólnego z naturalnymi cyklami i "nie wydarzyłyby się bez gazów cieplarnianych".
Poza tym trudno porównywać kontrolowane wypalanie, o którym pisze Korwin-Mikke, do podobnego żywiołu. Co ważne, rytuały rolników, związane z "lepszym urodzajem", które wymienił polityk, są dziś bezpośrednio uznawane za całkowicie nieskuteczne. Informację na ten temat znaleźć można między innymi na stronie internetowej Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, gdzie w artykule pt. "Wypalanie traw szkodzi i jest zabronione" czytamy między innymi:
"Wiosenne wypalanie traw często związane jest z chęcią usunięcia niezebranego, ostatniego odrostu trawy. W świadomości zachował się bowiem mit, że wypalanie traw i pozostałości roślinnych poprawi żyzność gleby, zniszczy chwasty oraz zwiększy kolejny plon siana. Nic bardziej mylnego. Wypalenie wierzchniej, najżyźniejszej próchniczej warstwy gleby pociąga za sobą obniżenie jej wartości użytkowej nawet na kilka lat. Zahamowane zostają naturalne procesy rozkładu pozostałości roślinnych, dzięki którym tworzy się urodzajna warstwa gleby. Wysoka temperatura niszczy roślinność, powoduje degradację gleby i stanowi poważne zagrożenie dla zwierząt. Wypalanie łąk, trzcinowisk i zakrzaczeń powoduje śmierć organizmów, żyjących w wierzchnich warstwach gleby, o istnieniu których większość z nas nawet nie wie, a których obecność wpływa na właściwą kondycję gleby. Giną małe zwierzęta, takie jak dżdżownice, które niezwykle efektywnie poprawiają strukturę i właściwości fizyczne gleb. Wymierają całe kolonie mrówek, które jako zwierzęta drapieżne regulują populacje szkodliwych owadów. Wypalanie uśmierca także biedronki, które są sprzymierzeńcem człowieka w walce z mszycami."
W artykule agencji rządowej podkreślono też:
"Dym uniemożliwia trzmielom i pszczołom zapylanie kwiatów, co w konsekwencji obniża plonowanie roślin. Pożary traw oznaczają także śmierć wielu pożytecznych zwierząt kręgowych, takich jak płazy i gady oraz małych ssaków (krety, ryjówki, jeże, młode zające, nornice i inne drobne gryzonie). Zniszczeniu ulegają też miejsca lęgowe ptaków, a pożary stanowią szczególnie poważne zagrożenie dla przedstawicieli gatunków gnieżdżących się na ziemi lub w zaroślach. Ofiarami stają się także większe zwierzęta leśne, takie jak sarny, jelenie czy dziki, a nawet zwierzęta domowe. Trzeba pamiętać, że po zimie trawy są wysuszone i palą się bardzo szybko. W rozprzestrzenianiu się ognia pomaga także wiatr. Osoby, które wbrew logice decydują się na wypalanie traw, przekonane są, że w pełni kontrolują sytuację i w razie potrzeby, w porę zareagują. Niestety mylą się i czasami kończy się to tragedią. W przypadku gwałtownej zmiany kierunku wiatru pożary bardzo często wymykają się spod kontroli i przenoszą na pobliskie lasy i zabudowania. Niejednokrotnie w takich pożarach ludzie tracą dobytek całego życia. Występuje również bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. Co roku w pożarach wywołanych wypalaniem traw giną ludzie, w tym podpalacze, przypadkowe osoby oraz strażacy."
NAJLEPSZE DZISIAJ:
1. Nutella, Rambo i Koka w 2019 roku nie przeszły. Jakich imion nie można nadać dziecku?
2. Ilu widzów naprawdę wybrało imprezę sylwestrową TVP? Liczba podana przez Kurskiego dużo wyższa od danych Nielsena
3. Rozliczamy Mateusza Morawieckiego z obietnicy na 2019 rok. Liczby nie działają na korzyść premiera
Źródła:Twitter, Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, Antyfake
Foto: YouTube / Rzeczpospolita / Twitter